"Jutro przypłynie królowa" - Macieja Wasilewskiego
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Szczególnie po intrygującej recenzji na okładce.
Temat książki to życie mieszkańców Pitcairn - maleńkiej wysepki w jurysdykcji Wielkiej Brytanii, leżącej na oceanie spokojnym. Obecni mieszkańcy wyspy to potomkowie buntowników z "Bounty" i porwanych przez nich Tahitanek.
Oficjalne recenzje były bardzo kuszące - tajemnicza wyspa, gdzie dziennikarzy się nie wpuszcza, a ci, którzy ta byli i opisali życie jej mieszkańców mogą przypłacić to życiem.
Tymczasem książka traktuje o problemie wyspy, jakim jest wykorzystywanie seksualne wyspiarek oraz podział ludzi na wyspie, na swoich i Judaszy, a także układy sił w lokalnej polityce. Te trzy tematy przeplatają się przez całą książkę aż do znudzenia.
Owszem, temat molestowania i gwałtów na dzieciach i nastolatkach jest trudny i przerażający, ale ciągłe powtórzenia, wielokrotne przywoływanie jednych i tych samych zdarzeń strasznie je spłyca i upraszcza. Kwestia podziału sił wśród rodzin na wyspie oraz podział na swoich i "Judaszy" jest jakby dodana na siłę.
Całość jest zbyt długa, "przegadana", wydaje się pisana na siłę. Temat byłby ciekawy, gdyby pozostał w łamach 3-4 stronicowego reportażu/artykułu w DF. Wtedy naprawdę robił by wrażenie i szokował - ot takie śmignięcie biczem. W książce, wprawdzie niezbyt grubej, temat się rozmywa, a autor stara się dopisywać coś na siłę, czym raczej nudzi niż zaciekawia.
Mocno przeciętna pozycja.
Temat książki to życie mieszkańców Pitcairn - maleńkiej wysepki w jurysdykcji Wielkiej Brytanii, leżącej na oceanie spokojnym. Obecni mieszkańcy wyspy to potomkowie buntowników z "Bounty" i porwanych przez nich Tahitanek.
Oficjalne recenzje były bardzo kuszące - tajemnicza wyspa, gdzie dziennikarzy się nie wpuszcza, a ci, którzy ta byli i opisali życie jej mieszkańców mogą przypłacić to życiem.
Tymczasem książka traktuje o problemie wyspy, jakim jest wykorzystywanie seksualne wyspiarek oraz podział ludzi na wyspie, na swoich i Judaszy, a także układy sił w lokalnej polityce. Te trzy tematy przeplatają się przez całą książkę aż do znudzenia.
Owszem, temat molestowania i gwałtów na dzieciach i nastolatkach jest trudny i przerażający, ale ciągłe powtórzenia, wielokrotne przywoływanie jednych i tych samych zdarzeń strasznie je spłyca i upraszcza. Kwestia podziału sił wśród rodzin na wyspie oraz podział na swoich i "Judaszy" jest jakby dodana na siłę.
Całość jest zbyt długa, "przegadana", wydaje się pisana na siłę. Temat byłby ciekawy, gdyby pozostał w łamach 3-4 stronicowego reportażu/artykułu w DF. Wtedy naprawdę robił by wrażenie i szokował - ot takie śmignięcie biczem. W książce, wprawdzie niezbyt grubej, temat się rozmywa, a autor stara się dopisywać coś na siłę, czym raczej nudzi niż zaciekawia.
Mocno przeciętna pozycja.
Komentarze
Prześlij komentarz