Zamieć śnieżna i woń migdałów - Camilla Lackberg

Jakieś 10 lat temu miałam okazję przeczytać genialny kryminał Agaty Christie pod tytułem "Dziesięciu Murzynków" (tytuł alternatywny I nie było już nikogo), którego akcja miała miejsce na odizolowanej wyspie. Książka była genialna jak przystało na królową kryminału, z rewelacyjną zagadką i napisana świetnym językiem. Nic nie było w niej zbędne.
Czytając "Zamieć śnieżną i woń migdałów" przypomniałam sobie właśnie tamtą lekturę. Też mamy tutaj odizolowaną wyspę i parę trupów.

I na tym w zasadzie koniec podobieństw. Nie wiem jaka była geneza powstania tej mini powieści, która z cyklem o Erice Falck ma wspólną miejscówkę i jednego z policjantów z Tanumshede - Martina Molina.

Całość zaczyna się od przybycia Martina na wyspę, gdzie ma spotkać się ze swoją "dziewczyną" i spędzić święta z jej rodziną. Lisette Liljencron, zaprasza policjanta, aby pokazać swojej rodzinie, że jest już dorosła i mogą przestać traktować ją jak dziecko. Wątek romantyczny między tą dwójką praktycznie nie istnieje, ani jedno ani drugie nie wiąże ze sobą planów na przyszłość ani nie darzy uczuciem.

W trakcie pierwszej kolacji okazuje się, że senior rodu to bogaty miliarder, który jest rozczarowany swoimi dziećmi i zebrał wszystkich, aby móc krytykować ich wybory i wytykać błędy w prowadzonych firmach i życiowych wyborach. W czasie kolacji dziadek nagle pada martwy, a obecny na kolacji policjant - Martin - wyczuwa wydobywający się ze szklanki denata zapach migdałów - czyli cyjanku.

Wyspa zostaje odcięta od świata przez silną zamieć, burzę i skute lodem morze. Pada komunikacja z wyspą, telefony komórkowe nie mają zasięgu i nikt nie może wydostać się ani przedostać się na wyspę.

Całość zapowiadała się ciekawie, ale praktycznie od zgonu seniora rodu powieść straciła cały potencjał. Wątek kryminalny jest tutaj bardzo słaby. Domniemane dowody winy, które u Pani Christie pozwalałyby nam podejrzewać każdego, są całkowicie nieprzekonujące. Martin jako policjant jest nieudolny i nie wie na czym mógłby się oprzeć. Nie jest to detektyw, którego moglibyśmy podziwiać, raczej zachowuje się jak błądzący w mgle i nieudolny amator.

Całość jest przegadana i zwyczajnie nudna.
Za dużo tu dialogów, niepotrzebnych pobocznych wątków, za mało budowanego napięcia i bardzo słabe postaci. Zagadka kryminalna jest przewidywalna i mało odkrywcza.

Wydaje się, że ta powieść pisana była na siłę, tak żeby wydać coś związanego ze świętami.
Dobrze, że było to takie krótkie, bo szkoda byłoby mi straconego czasu.

Bardzo słabe  3/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"

Elias Canetti - Auto da Fe