Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"
Nie czekałam za bardzo na tę część cyklu, ale byłam ciekawa dalszych losów Cassie, Evana, Zombiego, Sama, Ringer i pozostałych.
Bezkresne morze toczy się bezpośrednio po zdarzeniach z pierwszego tomu (Piątej fali). Mimo dynamicznej akcji i wielu zwrotów, nie jest jednak tak ciekawa jak pierwsza część. Nie ma tutaj już elementu zaskoczenia. Jest zbyt młodzieżowa, za dużo tutaj analizowania nastoletnich uczuć, za dużo bezsensownych wybuchów i niepotrzebnej śmierci, za dużo głupich wyborów.
Całość sprawia wrażenie nie do końca przemyślanej. Brak jej polotu i świeżości poprzedniego tomu, to część przechodnia, dopowiedzenie paru fragmentów przed finałem, który liczę, że będzie ciekawy. Słowa z tytułu "bezkresne morze" pojawiają się w wielu miejscach w tekście, co raczej sprawia wrażenie wrzucania ich tam na siłę, aby książka sprawiała wrażenie mądrzejszej.
Historie z tej części są raczej nudne. Akcja chociaż dynamiczna niewiele wnosi do całości. Pozostaje więcej pytań, niż wyjaśnień, a bohaterowie odnoszą tyle ran, że już dawno powinni wszyscy zginąć.
Czyta się szybko, ale równie szybko się zapomina.
To słaba kontynuacja i za treść przyznaję jej raptem 4/10.
Jeśli chodzi o wydanie, to tutaj Wydawnictwo Znak w wersji papierowej mnie bardzo zirytowało. Nie lubię niepotrzebnego marnowania papieru, szczególnie na marne powieści. Książka, gdyby został zachowany wygląd z pierwszej części, mogłaby mieć spokojnie 150 stron mniej. Ale nie. Wydawnictwo Znak postanowiło sztucznie pogrubić ten tom. Jest większa czcionka, większa pusta przestrzeń między numerem rozdziału a treścią, wreszcie każdy nowy rozdział rozpoczyna się od prawej strony, nawet jeśli wcześniej pozostaje 1,5 pustej strony. I po co? Żeby ładniej wyglądało?
Żałuję, że kupiłam papierową wersję. Polecam ebooka.
Chociaż się nie zachwycasz tą częścią serii, to i tak pragnę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo życzę udanej lektury :) Każdy ma inny gust, może akurat się spodoba :)
UsuńTo dobra powieść na leniwy weekend.