Tess Gerritsen - Telefon po północy -> gniot!

Czasami zdarza się sięgnąć po coś, co wydaje się być pewnikiem dobrej rozrywki i przyjemnej lektury, a finalnie okazuje się totalnym gniotem. To samo spotkało mnie w przypadku "Telefonu po północy" Tess Gerritsen (w PL wydane w tomie Labirynt Kłamstw).

Sięgając po tę pozycję, miałam pełną świadomość, że Pani Tess zanim zaczęła pisać swoje doskonałe thrillery medyczne popełniła kilka romansideł z wątkiem kryminalnym. Miałam okazję takowe już czytać i mimo sporej dawki romansu były to całkiem przyjemne w odbiorze thrillery.
Niestety "Telefon po północy" to harlequin z prowadzonym na siłę wątkiem kryminalnym.

To raczej dłuższe opowiadanie niż powieść. Przeczytanie całości zajęło mi około 2h. Z samego szacunku do autorki nie porzuciłam lektury po pierwszych stronach. Wszystko jest tutaj do bólu przewidywalne. Mamy kiepski wątek szpiegowski, którego finału można domyślić się prawie od początku. Mamy spory wątek romansowy - z przesłodzonymi opisami bohaterów oraz nagłej erupcji ich uczuć.
Wszystko jest tu płytkie, nijakie, sztampowe i banalne.

Omijajcie z daleka.
1/10 - naciągane

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sarah Lark - Saga Nowozelandzka

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"