Przebudzenie - Stephen King

Pierwszego Kinga przeczytałam około 16 lat temu. Był to "Smętarz dla zwierząt" - gruba książka w twardej okładce, z delikatnym zapachem stęchlizny  - wtedy lokalna biblioteka przeniosła się z piwnicy do nowego budynku, a wszystkie książki nosiły jeszcze ślady poprzedniego miejsca. Zapach bardzo pasował do historii, przez to łatwo zapamiętałam ten szczegół.
Czytałam ją leżąc na hamaku rozwieszonym między dwiema śliwami na miedzy daleko za moim domem. Dookoła rozciągały się łany zboża, a ja miałam wakacje.
Mimo cudownych okolic przyrody, lektura tej książki nie raz zmroziła mi krew w żyłach i sprawiła, że od tamtej pory zawsze chętnie sięgam po książki Pana Stephena.

Nie przeczytałam jeszcze wszystkich powieści jakie wydał, brakuje mi nie tylko nadrobienia zaległości w nowościach, ale też w klasyce. Stephen King jest dla mnie mistrzem tworzenia historii, pokazywania prostego i lekko sielankowego świata, w którym czai się zło - jest ono za rogiem, w cieniu, w ludziach, w potworach. Ma wyjątkowo charakterystyczny styl, w zasadzie wystarczy parę zdań aby poznać, że to King.

Tak samo w "Przebudzeniu" styl i sposób narracji to coś, co fani Kinga doskonale znają. Historia rozwija się powoli i mimo, że znacznie skacze w czasie, jej rozwój jest logiczny. King nawiązuje w tej książce do "Joyland", a stylistycznie oraz w budowie głównego bohatera najbardziej przypominał mi "Doktor sen".
"Przebudzenie" jest reklamowane jako horror, który wywoła koszmary oraz nie pozwoli czytać w spokoju. No cóż - mnie nie przeraził, wręcz lekko nudził, a końcówka wydała mi się naciągnięta i zbyt przejaskrawiona. Jeśli zna się inne książki Kinga oraz twórczość Lovecrafta nie ma zaskoczenia, a wręcz wrażenie odgrzanego kotleta.

Na szczęście "Przebudzenie" jest ciekawą powieścią samą w sobie. Pokazuje ona jak pozornie niewinny i dobry człowiek może zmienić swoje życie, przekonania oraz czyny. Ukazuje to w czym King ma mistrzostwo - zwykłych ludzi w zwyczajnych sytuacjach, których życie przerywane jest przez tragiczne i niespodziewane zdarzenia, wynikające albo ze złośliwości losu albo błędów ich samych.
Głównych bohaterów książki poznajemy w banalnej sytuacji, oto w latach 60tych około 5 letni chłopczyk bawi się przed domem żołnierzykami, odgrywając  sceny bitewne pomiędzy armią USA i Niemcami. Pada na niego cień, co u Kinga i w tym kontekście jest zjawiskiem proroczym, gdyż osobą która rzuca cień jest wielebny Charles Jacobs, "piąta osoba dramatu". Autor poświęca parę stron na opis zabawy i konwersacji młodego mężczyzny z dzieckiem. Przez następne strony i opisywane wydarzenia wzbudza sympatię do wielebnego oraz opisuje jego spokojnie życie w społeczności małego miasteczka. Sielanka zostaje zaburzona w okrutny sposób, a czas powieści przyspiesza sporo lat do przodu - i tak będzie już do końca.

Drogi głównego bohatera - Jamie Morton'a - bedą jeszcze wielokrotnie stykać się z Charlesem Danielem Jacobsem, a ich początkowa przyjaźń przerodzi się w zgoła inne uczucie, aż do finału, zbyt banalnego w moim odczuciu.

Ciekawe jest przedstawienie ewolucji Charlesa Jacobsa i zmian jego poglądów oraz czynów. Osoba na końcu książki jest  zdecydowanie inna, niż młody pastor którego autor pokazuje nam na początku. To co mi się również podobało to mała podróż w czasie, czyli różnego rodzaju przygody i etapy życia Jamiego Mortona, od lat 60tych do czasów współczesnych - koniec powieści to rok 2014.

W ogólnym podsumowaniu "Przebudzenie" jest według mnie książką ciekawą, ale nie rewelacyjną. To jedna z lepszych w ostatnich latach pozycja w dorobku Pana Stephena, ale daleko jej do genialnej klasyki. Nazywanie jej w recenzjach arcydziełem oraz książką z najbardziej przerażającym zakończeniem w dorobku autora, też uważam za mocno przesadzone.

3/5






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"

Elias Canetti - Auto da Fe