Suki Kim - Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit.

Moją czytelniczą przygodę z Koreą Północną rozpoczęłam od książki Suki Kim. Autorka jest amerykanką, pochodzącą z Korei Południowej. Jest dziennikarką i aby móc przyjechać do Korei Północnej i mieszkać w niej parę miesięcy musiała udawać nauczycielkę angielskiego na uniwersytecie dla Elit - PUST - Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo - Technicznym - czyli zagranicznym tworze finansowanym przez ruchy chrześcijańskie.

Na tą uczelnię została skierowana elita, elit - czyli synowie rodzin lekarzy oraz działaczy partyjnych z Pjonjangu. Najzdolniejsi, najbogatsi, praktycznie najlepiej odżywieni studenci, których rodzice mieli możliwość wyjazdu za granicę albo zobaczenia co dzieje się za kurtyną, sprawiają wrażenie tak samo ślepych i zagubionych jak reszta społeczeństwa.

Autorka uczyła angielskiego grupy zaawansowane i początkujące. W czasie swojej pracy nie mogła rozmawiać ze studentami w ich rodzimym języku, komunikowała się tylko po angielsku. Mieszkała na kampusie, okazyjnie zwiedzając Koreę przy wyjazdach na zakupy albo organizowanych wycieczkach do "wiosek potiomkinowskich" i muzeów.

Książka ukazuje nam życie w Korei Północnej, które nawet dla osoby z zewnątrz nie jest łatwe. Ciągła inwigilacja, brak połączeń telefonicznych, maile które są monitorowane i sprawdzane, małe i monotonne porcje żywieniowe na uniwersyteckiej stołówce i wreszcie ciągła cenzura - zarówno zewnętrzna jak i wewnętrzna, przekształcająca się w paranoję.

Suki Kim opisuje swoich studentów i ich małe wyobrażenie o zewnętrznym świecie. W książce przeraża fakt niezwykle silnej indoktrynacji już od najmłodszych lat i bezkrytyczna postawa wobec władz elit naukowych w kraju. Koreańczycy nie mają internetu, dzięki któremu mogliby poznać świat zewnętrzny. Nie mają wolnego radia i telewizji. Prąd wygaszany jest praktycznie codziennie.  Nie mogą rozmawiać z obcokrajowcami, a jeśli mają takie pozwolenie muszą uważać na każde słowo - zarówno oni jak i interlokutorzy.

To ciekawe spojrzenie na kraj od środka. Tym bardziej, że autorka mieszkała w nim parę miesięcy i przyjechała do Korei dwa razy w krótkim odstępie czasu. Doświadczyła również żałoby narodowej po śmierci Kim Dzong Ila.

Minusem książki jest jednakże pewna typowa dla książek amerykańskich autorów maniera budowania reportażu na ich subiektywnych przeżyciach. Obiektywnego spojrzenia jest mało. Pani Kim skupia się na sobie, własnych wrażeniach, własnej samotności i tęsknocie za kochankiem, rosnącej paranoi i rodzinnej traumie.

Książkę czyta się dobrze, chociaż są zdecydowanie lepsze w tej tematyce
3/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sarah Lark - Saga Nowozelandzka

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"