Nowe Millenium - Co nas nie zabije - David Lagercrantz

Do nowej części Millenium podeszłam na chłodno. Nie zaliczam się do fanatyków Stiega Larssona, raczej podobały mi się jego powieści, ale nie ekscytowałam się nową częścią. Ominęły mnie też informacje o konflikcie między spadkobiercami autora a jego wieloletnią partnerką. Po najnowszą część przygód Lisbeth Salander i Michaela Bloomkvista sięgnęłam dopiero parę miesięcy po premierze. Na samego autorka nie zwróciłam zbyt wielkiej uwagi. Do dziś mam problem z  jego nazwiskiem, które za każdym razem przekręcam.

"Co nas nie zabije" spodobało mi się. Widać, że Pan Lagercrantz stała się zachować oryginalny styl cyklu i jego klimat. Schematy zachowania bohaterów też są tożsame z poprzednimi częściami a sama akcja stanowi zgrabne nawiązanie do "Zamku z piasku..." z dodatkiem nowych kwestii politycznych.

Początek powieści wydaje się nieśmiały, to delikatna gra z czytelnikiem z pytaniem, czy zyska jego akceptację. Później jednak intryga rozwija się na tyle, że trudno się od niej oderwać. Czyta się ją szybko i uważnie, aby nie zgubić wątków w trochę zagmatwanej z początku intrydze. Parę wątków zostało wyjaśnionych i pociągniętych do końca, inne niestety urwane lub zostawione na dalsze części, które zostały ostatnio zapowiedziane.
Główna akcja toczy się wokół postaci światowego autorytetu w sprawie sztucznej inteligencji i jego syna. Genialny profesor Frans Balder porzuca intratną posadę w Dolinie Krzemowej i wraca do Szwecji, aby zaopiekować się swoim autystycznym synem, którego rok wcześniej zostawił z byłą żoną. Ktoś rok wcześniej wykradł patent na rozwiązanie na którym pracował. Lisbeth została zaangażowana przez Fransa do sprawdzenia, kto w najbliższym otoczeniu jest odpowiedzialny za kradzież, a tym samym uwikłana w historię. Michael Bloomkvist otrzymuje telefon od samego Fransa, który w środku nocy chce opowiedzieć mu coś bardzo ważnego - zapewnić sobie polisę na przetrwanie.
A potem jest bardzo dynamicznie, porwania, tajemnicza organizacja, pościgi, strzelaniny - chwilami jak w Bondzie ;)

Książkę czytało się dobrze. Nie stanowi ona jednak dopełnienia trylogii, więc równie dobrze ogła nie powstać. Trochę sceptycznie podchodzę do następnych części. Obawiam się, że główni bohaterowie będą wykorzystywani tak długo, aż zostaną zarżnięci.

3/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sarah Lark - Saga Nowozelandzka

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"