Anna Sulińska - Wniebowzięte

Gdy tylko zobaczyłam tą pozycję w zapowiedziach wydawnictwa Czarne wiedziałam, że kupię ją od razu po premierze i też od razu przeczytam. PRL wywołuje we mnie uczucia pewnej nostalgii i tęsknoty za wielkim światem zachodu, tak niedostępnym w latach 80-tych. Samoloty fascynowały mnie wtedy, jako coś niedostępnego dla zwykłego czytelnika, a dziś po prostu lubię latać.

Gdy byłam dzieckiem wyjazdy na zachód i rzeczy, jak również historie stamtąd przywożone były jak powiew dalekiego, kolorowego świata w smutnej i szarej polskiej rzeczywistości. Elitarność lotów samolotem była podkreślona nie tylko trudnością w zdobyciu paszportu i dewiz, ale również serwisem pokładowym, o którym obecnie nawet w liniach Star Alliance można tylko pomarzyć.
Ta książka pozwala poczuć klimat tamtych czasów i podróży.

"Wniebowzięte" to reportaż dobrze i ciekawie napisany. Czyta się go szybko i przyjemnie. Są fragmenty nużące - szczególnie na początku, dotyczące powstania lotu i powolnej reaktywacji po wojnie, oraz przerażające jak tragiczny lot w 1980 roku, gdy około 900 m od Okęcia rozbił się samolot wiozący między innymi Annę Jantar. 

Wniebowzięte to historia kobiet, które dostały możliwość zwiedzenia świata i zobaczenia czegoś, o czym większość rodaków w latach głębokiego PRL mogła tylko pomarzyć. Historia opowiedziana przez same stewardesy, ich znajomych albo poskładana z różnych urywków innych historii.
Stewardesy w PRL traktowany były jak gwiazdy.  Nie tylko dane było im zwiedzać inne kultury, ale też spróbować wykwintnego jedzenia niedostępnego dla zwykłych obywateli. To historia roli stewardesy, egzaminów na to stanowisko jak i historia szkolnictwa w czasach PRL. To też opowieści dziewczyn i pilotów, o niebezpiecznych lotach, szalonych przygodach a także różnego rodzaju akcjach przemytniczych, które pozwalały dorobić do kiepskiej pensji. 

Reportaż przedstawia również rozwój lotnictwa cywilnego w Polsce. Zmiany w zakresie tras, obsługi na pokładzie czy samolotów jakimi się latało. Dowiedziałam się, że jeszcze w latach 80-tych rosyjskie Iły pilotowało 5 osób - dwaj piloci, radiooperator, technik pokładowy oraz nawigator. 
Szczególnie historia awaryjnych i niebezpiecznych Ił-62, z których dwa rozbiły się na początku lat 80-tych napawa współczesnego czytelnika przerażeniem - mimo świadomości słabych stron tych maszyn LOT był zmuszony je kupić i wykorzystywać, gdyż wielki brat ze wschodu nie dawał innych możliwości.
Książka ilustrowana jest fotografiami z tamtych czasów, dzięki którym widzimy jak zmieniały się mundury i wnętrza maszyn.

Zdecydowanie polecam 4/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sarah Lark - Saga Nowozelandzka

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"