Nora Roberts - Noc na bagnach w Luizjanie


Klimat Luizjany, bagien i Nowego Orleanu to coś co kojarzy mi się pozytywnie. Głównie z filmami i opowieściami o wampirach jak Wywiad z Wampirem, True Blood, ale też bardzo klimatycznym serialem -  Detektyw.


Duszna atmosfera, bagienne wyziewy, bujne nocne życie na moczarach i pozostałości plantacji bawełny. Idealna lokalizacja, aby umieścić w niej opowieść z elementami paranormalnymi. Takiego czegoś spodziewałam się sięgając po "Noc na bagnach Luizjany" Nory Roberts. Współczesnej opowieści o duchach, która wciągnie gdyż pozwoli odkrywać zagadkę krok po kroku.
No i niestety właśnie taka ta książka nie jest...

Zaczyna się z przytupem. Noc na przełomie XIX i XX wieku, w domu na dawnej plantacji budzi się młoda matka i żona dziedzica rodzina aby nakarmić swoją córeczkę. Wie, że nie jest tolerowana przez swoich teściów, gdyż była poprzednio pokojówką, a brat bliźniak jej męża niejednokrotnie ją molestował. Ta noc będzie ostatnią w życiu bohaterki, gdyż zostanie zgwałcona i zamordowana przez szwagra, a cała sprawa zostanie zatuszowana przez mordercę i jego matkę. Wątek kryminalny, który mógłby nadać książce napięcia zostaje wyczerpany już w pierwszym rozdziale.

Później następuje wolta w XXI wiek i starą posiadłość kupuje  prawnik z Bostonu, którego konto nie ma dna, a talenty końca. Jest młody, przystojny, wspaniale zbudowany i inteligentny. Do tego ma wspaniały charakter, jest czarujący, empatyczny, prezenty wybiera zawsze sam, wręcza je zawsze pięknie opakowane po czym okazuje się, że zawsze są trafione. Zdolniacha z niego, gdyż ma świetne poczucie estetyki i dwie złote rączki, a na dodatek jest nieziemskim kochankiem.... Ech za dużo tego. Takiego właśnie autorka tworzy Declana Fitzgeralda. Postać tak idealną, że mogłaby trafić do gabloty w muzeum.

Declan jak się okazuje widzi w swoim nowym domu duchy osób, które związane były z przedstawionym na początku morderstwem. Remontuje sobie ten dom powoli, kupując meble w sklepach z antykami jak kobieta buty, nie boi się trzaskających drzwi, dziwnych zjawisk, a na dodatek zakochuje się w potomkini poprzednich właścicieli domu.
Kobietę zdobywa powoli, ale metodycznie. Jest idealnym partnerem, który po całym wieczorze pomagania jej w barze nie uprawia z nią seksu, tylko zanosi do łóżka i robi masaż stóp. 
Lukier i wymioty tęczą...

Nie lubię zbytniego idealizowania. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby historia sama w sobie się obroniła, a niestety tak nie jest. Wątki się rozmywają, pojawia się kilka innych, które wciśnięte są na siłę, gdyż nic nie wnoszą i bez nich akcja potoczyła by się tak samo. Duchy nie mają polotu i straszą, bez bycia strasznymi.

Słabo. Erotyczne romansidło z aspiracjami do prozy z dreszczykiem.
1,5/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sarah Lark - Saga Nowozelandzka

Literatura erotyczna - Raczej post 18+ ;)

Rick Yancey - Piąta Fala "Bezkresne morze"