Marek Krajewski - Mock
O nowej książce w cyklu o Eberhardzie Mocku dowiedziałam się przypadkiem. Gdy tylko miała swoją premierę od razu ją zakupiłam i parę dni później zaczęłam czytać.
Książki Pana Marka Krajewskiego mają to do siebie, że w ciemno można je zabrać na każdy wyjazd bez strachu, że nagle znajdziemy się gdzieś z beznadziejną książką. Nic w tym stylu. To zawsze wciągająca rozrywka na najwyższym poziomie.
Tak samo jest i tym razem. Główna akcja toczy się chwilę przed pierwszą wojną światową. Jak zawsze we Wrocławiu. Centralnym obiektem w tej książce jest Hala Stulecia, nowo wybudowana i oczekująca na wielkie otwarcie i odwiedziny pruskiego cesarza z tej okazji. W Hali zostają znalezieni czterej chłopcy, porwani wcześniej i zabici w masakryczny sposób, oraz człowiek ze skrzydłami, który powiesił się na jednym z balkoników.
Eberhard Mock jest jeszcze pracownikiem wydziału obyczajowego, jednakże przez występek całego wydziału został zawieszony w obowiązkach. Może się zrehabilitować wspierając śledztwo w sprawie morderstw. Nie odpowiada mu jednak odsunięcie go na boczny tor, więc prowadzi swoje dochodzenie w tajemnicy...
A śledztwo jest ciekawe, gdyż przejawiają się w nim wątki masońskie, żydowskie, narodowe jak i perwersje seksualne. Mock musi przezwyciężyć kilka swoich koszmarów, finalnie jednak rozwiązuje sprawę.
Dobra rozrywka.
3/5
Komentarze
Prześlij komentarz